czwartek, 16 maja 2013

11.

Atmosfera była napięta. Carmen spokojnie siedziała na schodach kiedy jej czołem zajmował się lekarz, maa rozmawiała z policją, a ja przebrana już w dres sprzątałam kawałki szkła z podłogi. Słyszałam tylko urywki zeznań mamy, chociaż mogłabym to zrobić bez problemu, jednak nie chciałam. Dziwne uczucie wierciło dziury w moim brzuchu. Nie wiem czy można nazwać to strachem, może bardziej obawą.... Z tego co mimowolnie usłyszałam wynikało, że ktoś rzucił kamieniem w szybę i była tam przywiązana kartka, jednak już ją zabrano. Kiedy zebrałam największe kawałki i podeszłam do śmietnika, którego używał lekarz by wyrzucić gazy i papierki po plastrach spojrzałam na Carmen. Nieobecne oczy zwrócone prosto na twarz doktora. Cała jej twarz była lekko spuchnięta i czerwona, jednak nie było śladu łez. Wyglądało to tak jakby płakała "na sucho" lub tamowała łzy.  Nie widziałam sensu we wgapianiu się w kuzynkę, więc wyszłam na dwór ogarnąć ten cały bałagan. Oczywiście musiałam się przy tym zaciąć. Syknęłam i strużka krwi pociekła na trawę. Odruchowo włożyłam palec do ust i odwróciłam się. Może dwa metry ode mnie stał Gerard i Michael. Musiałam wyglądać idiotycznie w brudnym za małym dresie i czubkiem palca w buzi. Do tego zrobiłam się cała czerwona.
- Hej... Przepraszam, że bez zapowiedzi, ale nie odbierałaś telefonu i zapomniałaś o komiksie.
- O..... No wiesz.... Mamy tutaj trochę nieciekawą sytuację i..... - wskazałam na wybite okno - Dziękuję.
- Bo wiesz, jutro mnie nie będzie i pomyślałem, że dam Ci go dzisiaj...... - Chłopak wydukał.
- Ja tam swoje wiem, że chciał tylko się do Ciebie wprosić! - Gerard wybuchnął śmiechem jak my wszyscy.
- Wcale nie! - Odbił Michael.
- Dobra, już dobra - uspokoił go brat - a może pomóc?
Oczy prawie wyszły mi z orbit. Gerard Way chciał mi pomóc i to sam z siebie. Nie żebym kiedyś go uważała za innego, ale akurat mi! Spojrzał na mnie wyczekująco, ale nie powstrzymany moją odpowiedzią, wyjął chusteczkę o winą nią mój palec, a potem wziął woreczek ze szkłem i wyrzucił. Nadal się nie odezwałam. Ciszę przerwał dzwonek telefonu.
- Cholera, to Lindsey. Musimy lecieć do sklepu po te ciastka. - Przewrócił oczami. - Ta to ma dopiero wymagania. - Szeroko uśmiechnął się Gerard.
- To my lecimy, a Ty się trzymaj. - Zawtórował mu Michael.
- Pa... - Tylko na to było mnie stać.
Patrzyłam jak odchodzą, dalej uciskając palec. To co po chwili usłyszałam, sprawiło, że zapomniałam o zmartwieniach i na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Głos starszego z braci, dosyć głośno zabrzmiał w moich uszach "A gdzie buzi?"
Rozkojarzona weszłam przez uchylone drzwi. Carmen już nie było na schodach, prawdopodobnie siedziała w swoim pokoju. Mama dalej rozmawiała z policjantami, ale teraz przyłączył się jeszcze lekarz.Po chwili rozpoznałam pana Jeremy'ego, a on skinął do mnie żebym podeszła.
- Sytuacja stała się dosyć poważna - zaczął znany mi funkcjonariusz - więc podejmiemy odpowiednie kroki.
- Mam nadzieję, że to nie będzie dla Ciebie problem kochanie. - Opiekuńczo objęła mnie mama.
- Postanowiliśmy, że zostanę tu na jakiś czas.- Mężczyzna dokończył.
- Nie ma problemu, ale po co? - Mój mózg nie pracował za szybko.
- Na kamieniu, którym wybito okno znajdowały się groźby i lepiej nie  będę ich Ci tu przedstawiał. - Spojrzał na mnie wymownie.
- Aha....Wszystko ok.... Nie ma najmniejszego problemu. - Wybąkałam i odwróciłam się na pięcie w kierunku schodów.
Pod prysznicem stałam chyba jakieś pół godziny. Stałam otoczona ciepłymi kroplami, wpatrując się w bliżej nieokreślony punkt przede mną. Nie myślałam, byłam wyłączona. Błogi spokój w mojej głowie pozwolił mi się zresetować. Umyta i wyjątkowo zrelaksowana weszłam do mojej sypialni. Co bardzo mnie zdziwiło była tam Carmen. Siedziała, jak zwykle sztywno, na rogu niepościelonego łóżka. Spojrzała na nie oczami, których jeszcze nie widziałam. Były przepełnione emocjami, królował w nich niepokój. Chwilę spędziłyśmy w kompletnej ciszy.
- Hej.... O co chodzi? - Powiedziałam, zaścielając łóżko i siadając na nim.
- O nic, po prostu, sprawdzają mój pokój i miałam tu przyjść. - Dziewczyna rozglądała się po wnętrzu.
- Ok.....
- Nie byłam tu od..... - jej broda zatrzęsła się - od śmierci mojego brata.....
- Strasznie mi przykro..... Na prawdę, gdybym nie musiała to nie mieszkałabym w tym pokoju. Nie chciałam sprawić Ci przykrości. - Niepewnie objęłam ja ramieniem.
- Nie ma sprawy - otarła łzy z policzków - to nie twoja wina, a ja muszę się ruszyć dalej....
- Rozumiem.....
- Dlaczego ich tak lubisz?
- Kogo? Nie rozumiem....
- No tych całych My Chemical Romance. - Wskazała na plakaty.
- Bo są, po prostu.... Nie wiem jak to wyjaśnić. - Mówiąc o nich zrobiło mi się miło.
 - Ale oni.... Przecież oni brali.... brali narkotyki i nie byli dobrzy..... - Z rozpaczą spojrzała prosto w moje oczy. Przeszły mnie ciarki.
- Tak, ale zmienili się i już tacy nie są.
- A wierzysz w to, bo ja nie. Nikogo nie da się naprawić..
W tej chwili zrozumiałam co ona czuje. Straciła wiarę, wiarę w ludzi i lepsze jutro. Nie dziwię się jej, bo po tym co przeszła było to oczywiste, a jednak udawało jej się to maskować.Jej puste oczy wyrażały ucieczkę. Uciszyła to wszystko by jej nie zniszczyło do końca. Byłam i zawsze będę godna podziwu dla jej zachowania.
_______________________________________________
I o to nadszedł kolejny rozdział!
Mamy bliższe spotkanie z Carmen, których według moich planów będzie coraz więcej.
Pamiętajcie o pozostawieniu komentarza. Przypominam o zakładce "Pytania do bohaterów" i "Powiadomienia" jeżeli jest ktoś nimi zainteresowany :)

4 komentarze:

  1. Jak zawsze rozdział bardzo mi się spodobał. Z niecierpliwością czekam na więcej.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyznam się bez bicia, że trochę zaniedbałam Twojego bloga, za co bardzo przepraszam, ale to głównie ze względu na brak czasu..
    Wróćmy do rozdziału. Ciekawa jestem co się wydarzy dalej, w sumie jak zawsze.. Ale ja jestem ciekawska.. No ale dobra. Fajnie że akcja się rozwija i co rozdział jest coraz ciekawiej :)
    Życzę Ci dużo weny oraz czasu ;)
    Pozdrawiam :)
    http://dwaswiaty-opowiadanie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. nie będę się rozpisywać, bo znów wyjdą jakieś wywody etc.
    akcja się rozkręca i dobrze. teksty gerarda genialne. teraz tylko czekać na next xxxx

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak zwykle świetny rozdział :)
    Zaczęłam trochę utożsamiać się z Carmen, bo... Po prostu ją rozumiem. Wiem jakie to straszne uczucie, kiedy tracisz wiarę praktycznie we wszystko, kiedy nie zostaje ci nic, oprócz książek i muzyki. Czekam na więcej, nie mogę się doczekać!
    P.S. Leję przy tekstach Gee, no po prostu bomba :)

    OdpowiedzUsuń